Zimą do Szklarskiej? Świetny wybór! Oczywiście jeśli nie przeszkadzają Wam tłumy turystów;-)…
Przed nami powrót super zimy, więc być może jeszcze skorzystacie. Jeśli potrzebujecie podpowiedzi gdzie się zatrzymać, co zobaczyć i gdzie na pewno nie zabierać dzieci(!), ten artykuł jest dla Was. Zawsze staram się by nasze rodzinne wyjazdy nie poszły w zapomnienie, dla mojej rodziny to cenne wspomnienia, a dla innych mogą posłużyć za podpowiedź. Dlatego zapraszam na krótką relację-poradnik, może przydać się jeszcze w tym roku!
Nie jestem typem, który wyjeżdża żeby odpocząć. Jestem zdecydowanie mamą, która zabiera swoje dzieci na wakacje żeby pokazać im jak najwięcej. Dlatego każdy dzień, zwłaszcza w górach, mam zaplanowany tak by moje dzieci odwiedziły ciekawe miejsca, nauczyły się czegoś nowego, a potem przy wspólnym obiedzie lub kolacji mogły wymienić z nami wrażenia. Mój mąż musi mieć do mnie ogromną cierpliwość i duży margines tolerancji, ponieważ nigdy nie daję mu na wyjeździe zbyt długo odpoczywać! Kiedy moja rodzina relaksuje się po intensywnym dniu w hotelu, ja już obmyślam plan następnego intensywnego dnia po to by przedstawić mojemu Ukochanemu jeszcze przed wieczorem punkty do zobaczenia, by on z kolei mógł przygotować najkorzystniejszą trasę dojazdu do wybranych przeze mnie miejsc. Jeździmy z trójką dzieci, tu nie może być przykrych niespodzianek. A jeśli cokolwiek pokrzyżuje plany, które przygotowałam przed wyjazdem, zawsze mogę poprosić o pomoc moją serdeczną koleżankę Anię, która zawsze dobrze mi doradza w kwestii ciekawych miejsc do zwiedzenia.
Moi bliscy łatwo ze mną nie mają, ale zwykle na koniec wycieczki wszyscy są zadowoleni!
Wybór kwatery
W Karkonoszach wybór hotelu czy pensjonatu nie jest problemem. Oferta jest bardzo bogata, do tego portali oferujących propozycje kwater jest coraz więcej i raczej cieszą się one zasłużonym zaufaniem turystów. Ja zawsze z nich korzystam.
Tym razem zatrzymaliśmy się w oddalonej o kilka kilomentrów od „Górnej” Szklarskiej (czyli centrum), Willi Gwiazda. Willa jest zbudowana na zboczu wzniesienia, w bardzo malowniczej okolicy, z pięknym widokiem na góry (Śnieżne Kotły w Piechowicach). Wybór padł właśnie na ten obiekt, ponieważ po pierwsze cena wynajmu odpowiadała naszym możliwościom, miał doskonałe opinie na booking.com, po drugie oferował dużą powierzchnię apartamentu z dwiema łazienkami, telewizją w każdym pokoju, wygodną kuchnią i jadalnią i w cenie oferował… ręczniki. W przypadku moich rodzinnych wyjazdów, zwłaszcza zimowych, ręczniki to ważna rzecz – zajmują dużo miejsca w walizkach, dlatego cieszę się jeśli nie muszę ich wozić. Wygoda kwatery, w której się zatrzymujemy jest dla mnie bardzo ważna, jest nas dużo (5 osób) i pod koniec dnia każdy z nas musi się zrelaksować, dlatego nie zatrzymujemy się w przypadkowych miejscach. Dla dzieciaków ważny był dostęp do Internetu i tu też się nie zawiodły (nie przesadzam z ograniczeniami, mają ferie przecież!)
Wystawiliśmy temu obiektowi doskonałą opinię na bookingu, bo naprawdę nie było się do czego przyczepić. Jeśli wrócimy latem w Karkonosze, też na pewno się tu zatrzymamy. Szczerze również Wam polecam, zarówno na wyjazd we dwoje, jak i rodzinny wypoczynek, ale także świetnie nadaje się na wypad z przyjaciółmi (w ofercie „Gwiazdy” jest także 8-osobowy apartament dwupoziomowy z czterema osobnymi sypialniami w dobrej cenie!)
Narty
Ja i Emil jeździmy w góry zimą na narty, Marcin i Maciek na sanki, a Natalka… ona po prostu cudownie nam towarzyszy, haha 😉 😉 Jesteśmy początkującymi użytkownikami stoków, więc ważne jest dla nas by okolica oferowała również krótkie stoki zjazdowe. Szklarska Poręba jest akurat pod względem infrastruktury narciarskiej najbardziej atrakcyjnym miejscem w Sudetach. Oferuje zarówno małe obiekty dla początkujących narciarzy (Dolina Szczęścia, Pietkiewiczówka, Wesoła Górka, Biała Polana, NARTOLANDIA), jak i nartostrady Ski Arena Szrenica (12 km tras).
My ostrożnie w tym roku korzystaliśmy z wyciągów Doliny Szczęścia, bo były najbliżej naszego domu. Nie udało mi się namówić Emila na dłuższe zjazdy, ale nie odpuszczę mu następnym razem!
Sprzęt można w całości wypożyczyć na miejscu, zarówno narty, kijki i buty, jak i kaski. My mielismy swoje kaski i gogle, kijków do zjazdów nie używamy, więc musieliśmy płacić tylko za narty i buty (opłaca się je wypożyczyć od razu na kilka dni, bo wtedy jest taniej), no i oczywiście za wyciągi orczykowe (12zł za 10 zjazdów).
Jest natomiast jedna konkretna wada atrakcji narciarskich w Szklarskiej Porębie (z resztą nie tylko tutaj, dotyczy to chyba wszystkich polskich kurortów narciarskich) – trzeba się liczyć z duzym ruchem na stokach, nie ma mowy o swobodnych zjazdach w ciągu dnia, wyciągi są oblegane. Dlatego my jeździliśmy od samego rana, czyli od momentu uruchomienia wyciągów (9.00 rano) południa, bo później robiło się już zbyt tłoczno, a tym samym niebezpiecznie. Rano natomiast mieliśmy stok prawie wyłącznie dla siebie, cop widać na powyższym zdjęciu 🙂 Odpowiadało to nam i wystarczało w zupełności, bo po stoku wracaliśmy na drugie śniadanie, a po nim wszyscy wyruszaliśmy na zwiedzanie okolic.
Wodospady
Oczywiście nie mogłam nie zabrać dzieciaków do najpiękniejszych skarbów Karkonoskiego Parku Narodowego. Zaczęliśmy spokojnie od Wodospadu Szklarki. Od wejścia na teren parku do samego wodospadu jest zaledwie 400 metrów, a samo dojście nawet zimą jest dość łatwe, więc to była bardzo przyjemna krótka wycieczka. Przy bramie do Parku można coś zjeść, są też stragany z pamiątkami. Parking przy wodospadzie nie jest może zbyt duży, ale zawsze znajdzie się jakieś miejsce. Pomimo dużego mrozu, sam spacer był bardzo przyjemny, zostalibyśmy na pewno dłużej, gdyby nie fakt, że pora była już późna i zaczynało się ściemniać.
Ważne! Wejscie na teren parku od strony wodospadu jest płatne, dlatego miłą niespodzianką było dla nas to, że na Kartę Dużej Rodziny weszliśmy ZA DARMO! 🙂
Zachęceni wycieczką do Szklarki, wyciągnęliśmy dzieciaki na wyprawę do Wodospadu Kamieńczyka. To najwyższy wodospad w Sudetach i rzeczywiście chyba najpiękniejszy. Nie wzięłam pod uwagę jednak tego, że zimą dojście do samego obiektu może być prawdziwym wyzwaniem! Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy od parkingu umiejscowionego najbliżej samego wodospadu. Stamtąd mieliśmy do pokonania jakieś pół godziny drogi. Sam początek wyglądał bajecznie, ścieżka bardzo łagodna, szeroka, ośnieżona, krajobraz już od wejścia był bajeczny. Wzięliśmy sanki dla Maćka, szło nam się bardzo przyjemnie.
Jednak ostatnie podejście pod górę to trasa kamienista i dość stroma. Do tego mróz i śnieg spowodowały, że było też bardzo ślisko. Kiedy zobaczyliśmy ludzi schodzących z góry, którzy trzymali się barierek żeby nie upaść, wiedzieliśmy, że wycieczka tutaj z dziećmi to nie był najlepszy pomysł! Byliśmy jednak dobrze przygotowani, mieliśmy odpowiednie buty i ciepłe kombinezony, więc nie daliśmy za wygraną. Sanki na szczęście mieliśmy lekkie, więc można je było donieść na górę. Łatwo jednak nie było, Natala jęczała cały czas, chłopaki tez pod koniec zaczęli marudzić. Kiedy doszliśmy do punktu wydawania kasków (bez nich pod sam wodospad nie wejdziecie!), moja rodzina postanowiła, ze dośc ma wrażeń i że obejrzą wodospad z góry. Do podnóża wodospadu zeszłam więc sama.
Schodzi się po metalowej platformie, nie jest to wymagające zejście, raczej urocze, żałowałam bardzo, że reszta nie dała się namówić. Wodospad zimą skryty jest za „kołdrą” lodu, wygląda napradę malowniczo. Podobno kręcono tu scenę do filmu „Opowieści z Narni”, co jeszcze dodaje atrakcyjności temu miejscu. Słynny pies bernardyn stojacy przy wodospadzie to chyba trochę przereklamowana atrakcja. Piesek stoi ze swoim właścicielem staruszkiem i oferują zdjęcie w cenie 25 zł za sztukę. Żadna to okazja, a sam piesek wygląda na zmęczonego i znudzonego. Nie wolno samodzielnie robić mu zdjęć. Choć w porywie serca byłam gotowa zapłacić te 25 złotych bez zdjęcia żeby dać zarobić pieskowi i jego właścicielowi, miałam dziwne poczucie, że z tą „atrakcją” jednak jest coś nie do końca w porządku…
Droga powrotna była jeszcze trudniejsza, trzeba było zejśc po stromej kamiennej oblodzonej trasie. Na szczęście ten trudny odcinek nie jest długi, a po nim trasa jest bardzo łagodna, ładna i przyjemna. Zwiedzanie wodospadu z dziećmi zalecałabym jednak latem…
Wejście na teren Parku w tym miejscu jest darmowe, nawet sam wodospad można obejżeć z góry bez opłaty, natomiast jeśli tak jak ja chcecie zobaczyć go w całej okazalości z dolu, trzeba zapłacić 7 zł za kask ochronny.
Wystawa LEGO
W Szklarskiej Porębie można odwiedzić wystawę z klocków LEGO. Marcin i Natalka nie mieli na noą ochoty, poszli sobie na lody, a ja postanowiłam obejrzeć ta atrakcje z chłopakami. Za bilety dla naszej trójki zapłaciłam 29 zł. Obiekt jest niewielki, zobaczenie wszystkich „interaktywnych” ekspozycji (po naciśnięciu guzika przy gablocie niektóre elementy się poruszają) zajmuje nie dłużej niż 10 minut, więc chyba nie warto wydawać tych pieniędzy. Moi chłopcy jako fani klocków LEGO nie byli zachwyceni, choć Emil przyznał, że niektóre modele jakie tam zobaczyli to faktycznie drogie zestawy. Po obejrzeniu wszystkich ekspozycji można usiąść przy stoliku i poukładać klocki samemu, jednak jest ich na tyle mało, że nie zachęca to do pozostania tam dłużej. Nie polecam.
Termy Cieplickie
Hmmm… Mam z oceną Term problem, bo z mojego punktu widzenia to atrakcja mało ciekawa, ale Emil i Natala wyszli stamtąd bardzo zadowoleni. Natalka nawet uznała Termy za największą atrakcję całego wyjazdu! Jeśli kiedykolwiek korzystaliście z podobnych atrakcji, jeleniogórskie Termy Cieplickie raczej Was nie „powalą”. Latem na pewno atrakcji jest więcej, bo sam obiekt w części zewnętrznej jest dość duży. Zimą jednak dostępne są dwa niewielkie zbiorniki na zewnątrz, do których można przepłynąć z części wewnętrznej. Woda jest ciepła, doświadczenie kąpania się w mrozie w ciepłej wodzie jest naprawdę przyjemne, na zewnątrz było niewiele osób, więc mieliśmy z dzieciakami dużo miejsca dla siebie. Poza tym jednak nic mnie tam nie zachwyciło. Baseny są małe, w środku raczej panuje ścisk, choć byliśmy tam w środku tygodnia. Szatnie są koedukacyjne, mało przyjazne. Dużo przyjemniej jest w naszej gorzowskiej Słowiance, otoczenie obiektu u nas też jest dużo ładniejsze. Termy Cieplickie usytuowane są w środku miasta, pływając na zewnątrz zamiast górskiego krajobrazu, ogląda się ściany budynków, żadna to atrakcja.
Bilety są dwugodzinne, dość drogie. Maciek był przeziębiony, więc został z Marcinem w restauracji basenowej (przyjemne miejsce z widokiem na baseny, z kącikiem dla dzieci), za bilety dla trzech osób (ja, Natalka i Emil) zapłaciłam 65 złotych, musiałam też kupić dla dzieciaków klapki bo nie zabrałam ich z domu (dodatkowe 60 złotych). Niby na dwie godziny pływania to niedużo, ale atrakcji jest w tej cenie według mnie niewiele. Wygodne jest miejsce na zmianę obuwia przed kasami. To na plus.
Gastronomia w Szklarskiej Porębie
Jedyny minus to tłumy ludzi w każdej restauracji i na ulicach, ale byliśmy w czasie ferii, więc to akurat jest zrozumiałe. Codziennie jedliśmy w innym miejscu, bo uwielbiamy eksperymentować z jedzeniem. Jednak oferta w tym akurat mieście jest raczej tradycyjna, właściwie wszędzie jedliśmy smacznie, żadnej restauracji nie wyróżniam, bo wszędzie było równie smacznie. A na tłumy i zajęte stoliki jest metoda – wystarczy wybrać na obiad porę nieobiadową, haha. Ceny w restauracjach są znośne, przy pięcioosobowej rodzinie i tak trzeba się liczyć z rachunkiem ok. 100zł bez luksusowych potraw. Ale jest tez oferta fastfoodowa, gdybyśmy ograniczali się do hot-dogów, hamburgerow i kebebów, na pewno byłoby taniej 😉 Dzieciaki zachwyciły się budką z owocami w czekoladzie i pokochały ciepłe kołacze, ja również!
Harrachov
Nie mogło zabraknąć wycieczki do tego czeskiego centrum narciarskiego podczas naszych ferii! Harrachov to małe urocze miasteczko, bardzo nam się podobało, choć wystrojem obiektów nie odbiega od innych czeskich miejsc – taki słodki PRL, tyle, że ma to swój urok. Widok skoczni mamuciej i pozostałych siedmiu skoczni robi wrażenie, unoszą się nad miastem, są widoczne chyba z każdego punktu. A wokół nich ciekawe trasy biegowe, szkółka narciarska, dużo śnieżnej przestrzeni, atmosfera typowo narciarska. Wszyscy znaleźliśmy atrakcje dla siebie, sanki się przydały. W sklepach sprzedawcami są głównie Azjaci, co nikomu nie przeszkadza, raczej dodaje kulturowego koloru 🙂 Chętnie zatrzymałabym się w tym miasteczku na dłużej.
Ważna informacja: Harrachov leży zaledwie 4 km od granicy, ze Szklarskiej Poręby jeździ co godzinę pociąg, dzięki temu komunikacja między miastami jest wygodna i do tego tania. Sama przejażdżka kolejką może być dodatkową atrakcja dla dzieci. My pojechaliśmy, niestety, samochodem, ale nie byliśmy pewni kondycji Maćka, który był tego dnia dość mocno zakatarzony. Woleliśmy nie ryzykować.
Koniecznie musimy wrócić do Szklarskiej Poręby latem i zobaczyć wodospady w otoczeniu pięknej zieleni, bardzo chciałabym zabrać dzieci na wędrówkę po Śnieżnych Kotłach. Jeśli akurat jesteście w tych stronach, mam nadzieję, ze tekst pomoże wam zaplanować pobyt. Pozostałym gorąco polecam wizytę w tym uroczym mieście, pełnym atrakcji!
Podsumowanie kosztów wyjazdu (5 dni/4 noce-5 osób):
kwatera – 1400zł
narty – 200zł
wejścia – ok. 110zł
+ paliwo i wyżywienie, oraz pamiątki = razem ok. 2600zł