Uwaga, Golas na plaży!!!

Uwaga, Golas na plaży!!!

Olka:

Problem, który dziś poruszam dotyczy głównie kilkulatków biegających w wakacje po plaży. Niestety, piszę również o przedszkolakach, a nawet (!) dzieciach w wieku wczesnoszkolnym, a kieruję moją wypowiedź do ich rodziców… „Niestety”, bo wolałabym nie mieć powodów do poruszania tego dość delikatnego tematu. Tematu nagich niemowląt na plaży wogóle nie rozwijam, tutaj kontrowersje są dużo mniejsze, bo i natura, jak i potrzeby najmłodszych maluchów są inne, i stąd i ich nagość zwykle usprawiedliwiona. Choć nawet widok kilkumiesięcznych golasów na plaży mnie akurat również bulwersuje.

 

Kilka dni temu wybrałam się z dziećmi na jeden z miejskich placów zabaw i fontannę. Nie miałam zamiaru szukać tematu do wpisu, ale nieproszony sam sie nasunął… Nagie dzieci latające wokół fontanny od razu przypomniały mi obrazki z wielu polskich plaż, jakie w ciagu ostatnich kilku lat mimowolnie zmuszona byłam oglądać. Przepraszam wszystkie osoby, które poczują się tym wpisem urażone (mam na myśli rodziców, dla których nagość ich dzieci na publicznej plaży to nic złego), jednocześnie podkreślam, że ma on na celu przekonać ich, że goła pupa dziecka na polskiej (!!!) plaży nie ma nic wspólnego z „naturalnym oswajaniem dziecka z własną nagością”. Publiczna plaża, czy miejska fontanna to nie miejsce na TAKĄ edukację!

 Uwaga, pedofil!!!

 Pierwszy i najmocniejszy argument. Od niego zaczynam, gdyż zakładam, że samo powyższe hasło wystarczy by pobudzić wyobraźnię tych, których temat dotyczy, a którym nie chce się czytać. Niestety, w takich czasach żyjemy, że zagrożenia ze strony osób z zaburzeniami natury seksualnej są jak najbardziej realne. Na publicznej plaży dziecko przebywa często w obecności dziesiątek obcych ludzi, których ich rodzic nie jest w stanie zweryfikować, a iście polski popularny parawan daje poczucie tylko pozornej „intymności”. Nie mamy pewności czy ktoś nie obserwuje dziecka zza sąsiedniego parawanu, lub zza drzewa na wydmie. Oczywiście, pedofil nie potrzebuje nagości dziecka by jego ułomność zaczęła się uwidaczniać, często wystarczy ubranie, strój kąpielowy stylizowany na ten „dorosły”, jednak nagość twojego dziecka biegającego nad wodą z pewnością nie zahamuje chorych popędów takiego człowieka!

 

Uwaga, brud!!!

Plaże i miejsca publiczne to skupisko bakterii i bardzo niebezpiecznych… śmieci. Psie odchody (nie zawsze widoczne – pies też robi „siusiu”), szkło, końcówki papierosów, resztki spożywanego na plaży jedzenia, a w skrajnych przypadkach zużyte igły, czy (!!!) prezerwatywy…. O infekcję bardzo łatwo. Takie beztroskie nagie „obcowanie z naturą” może skończyć się dla naszego dziecka bardzo nieprzyjemnie jeśli jego odporność zbyt bezmyślnie narazimy na działanie plażowych bakterii. Tutaj muszę zaznaczyć, że problem nie pojawia się jedynie na plaży. Jak już wyżej wspomniałam,  małych golasów mozna spotkać również przy miejskiej fontannie. To, że bieganie boso po betonowej nawierzchni nie jest najlepszym pomysłem, to nic, w porównaniu z dwójką kilkuletnich golasów, których mama najwyraźniej nie zauważyła, że maluchy biegają nago w otoczeniu setki spoconych (temperatura sięgała 30 stopni) mieszczuchów! Pomijam już kwestię estetyki (o tym później), ale takie miejskie wodne atrakcje to skupisko drobnoustrojów mogących zaatakować nasz organizm. Obuwie (tak jak na basenie) jest idealnym sposobem na zminimalizowanie ryzyka przeniesienia chorób (w ciągu dnia z fontanny korzystają setki obcych osób!), tak samo jak majtki!

 

Uwaga, podrażnienia!!!

 Spróbujcie usiąść gołym tyłkiem na piasku. K***a! Nawet będąc w stroju kąpielowym siadamy najczęściej na ręczniku, czy kocu. Dlaczego? Bo piasek w dupie to nic przyjemnego! Odczucia dziecka są w tym przypadku takie same jak u nas. Ich skóra jest delikatniejsza od naszej, więc ryzyko podrażnień i otarć jeszcze większe. Nawet jeśli dziecko „tylko” chodzi, to przecież w każdej chwili może upaść. Nie rozumiem więc w którym miejscu jest ta „przyjemność” płynąca z biegania na golasa po plaży, o której mówią rodzice plażowych naturystów…

Uwaga, FACEBOOK i INSTAGRAM!!!

Trudno mieć pretensje do ludzi robiących zdjęcia na plaży. Prawie wszyscy uwieczniają swoje urlopy nad wodą. Takie czasy. Trudno też zagwarantować, że gdy będą robili sobie leniwe „selfie”, nagie genitalia twojego dziecka nie wejdą im w kadr. Nie będziesz przecież wzywać policji do każdej osoby fotografującej linię brzegową z obawy, że fotografuje twoje dziecko ze złym zamiarem. Założenie dziecku majtek skutecznie uchroni je przed możliwością pojawienia się przez przypadek w negliżu na czyjejś „ścianie” na facebooku. A biorąc pod uwagę zamiłowanie polskich plażowiczów do zatłoczonych kurortów (pisałyśmy o tym w jednym z poprzednich wpisów: http://oktorejkawa.simplesite.com/433541393/4759684/posting/jak-odpocz%C4%85%C4%87-z-dziecmi-na-wakacjach-omija%C4%87-kurorty ), trudno nie sfotografować sąsiadów zza parawanu obok przy okazji niewinnego selfie, skoro znajdują się w promieniu dwóch metrów od nas. Miejcie to, drodzy rodzice, na uwadze!

Uwaga, normy społeczne!!!

Jednym z argumentów przytaczanych przez rodziców plażowych golasów jest chęć oswajania dziecka z nagością, uczenie go, że seksualność jest rzeczą naturalną. Oczywiście, że jest. A odpowiednim miejscem do takiej nauki jest dom i własny ogródek, a NIE PLAŻA CZY CENTRUM MIASTA!!! Nie mylmy pojęć! Czym innym jest oswajanie dziecka z własną cielesnością, a czym innym przekonywanie go, że pokazywanie swoich intymnych części ciała obcym ludziom jest OKEJ! Celowo we wstępie wspominam o „polskiej plaży”, bo właśnie na polskich plażach obowiązują zwykle inne zwyczaje niż na przykład na plażach niemieckich, czy duńskich. I pewne normy należy szanować i takiego poszanowania uczyć nasze dzieci. Wciąż nie jesteśmy jeszcze społeczeństwem równie liberalnym w tej kwestii co nasi zachodni sąsiedzi, dlatego musimy brać pod uwagę komfort innych plażowiczów. Nad Bałtykiem dostępne są przecież plaże naturystów, korzystajmy z nich jeśli koniecznie chcemy „oswajać nasze pociechy z nagością”. Uczmy nasze dzieci poszanowania norm obowiązujących w miejscach, w których przebywają.

Uczmy dzieci szacunku do praw innych ludzi. A człowiek, który wypoczywa na polskiej publicznej plaży ma prawo zakładać, że golasów nie będzie oglądał! Jest wiele innych sposobów „oswojenia dziecka z jego cielesnością”, „obcowania nago z naturą” (nasz własny ogródek, balkon, czy dzika łąka), czy „pokazania czym różnią się dziewczynki od chłopców”….

Jednocześnie pamiętajmy, że mamy obowiązek nauczyć nasze dzieci również zachowań, które w przyszłości uchronią je przed tzw. „złym dotykiem”. A w tym przypadku uczenie ich, że mają intymne części ciała, których nie powinny „udostępniać” innym, jest kluczem do sukcesu w edukacji na ten temat. 🙂

A co jeśli te argumenty nie przemawiają?

No cóż, biorę pod uwagę również taką ewentualność. Jest na to sposób. Zachęcam w takim przypadku do plażowania w Grzybowie, w Chałupach, lub na niektórych plażach u naszych zachodnich sąsiadów. Jeśli nie masz takiej możliwości, przekonaj się do niezatłoczonych, lub pustych plaż nad Bałtykiem, albo na wypoczynek poza sezonem.

Jedyne o co proszę, to rozwaga i odrobina wyobraźni 😉

Dodaj komentarz

Zamknij