Codziennie robię dyplom z macierzyństwa…

Codziennie robię dyplom z macierzyństwa…

Pytacie mnie często jak przy trójce dzieciaków i pracy na pełen etat (a właściwie 1,5 etatu) znajduję jeszcze czas i energię na blog i ćwiczenia. A więc odpowiadam: nie znajduję czasu i energii, nie zastanawiam się nad tym jak je znaleźć.

Ten blog i moje ćwiczenia są jedynym sposobem żeby nie zwariować. Blog jest formą terapii. Pomaga mi utrzymać równowagę w codzienności, pomaga mi dostrzec za co powinnam każdego dnia dziękować, przypomina co jest sensem mojego życia- mój dom i moja rodzina. Ćwiczenia pomagają wyrzucić całą złość, oczyszczają, dają energię. Utrzymują moją psychikę na właściwym poziomie. Być może gdyby nie możliwość wklepania tych emocji w klawiaturę i zamiany łez na pot, który każdego dnia zostawiam na macie, nie dałabym rady przetrwać kolejnego dnia.

 

Macierzyństwo to nie bajka. Poza wielką bezwarunkową miłością, przynosi również chwile przytłaczającej bezradności, troski o moje dzieci, od której nie jestem w stanie się odciąć. Stawia wyzwania, na które nikt mnie nie przygotował, nie mam przecież certyfikatu ukończenia kursu z macierzyństwa, bo niby kto miałby mi go wystawić? Ale codziennie dopisuję nowy rozdział do pracy dyplomowej. Termin obrony nieznany, oby był daleki. Ocenę wystawią kiedyś moje dzieci. Będę dumna z trójki z plusem 🙂

 

Dodaj komentarz

Zamknij