Jeśli związałaś się z kotem, nie oczekuj, że będzie szczekał jak pies!

Jeśli związałaś się z kotem, nie oczekuj, że będzie szczekał jak pies!

Kilka dni temu  usłyszałam od kogoś mądrość, że nie ma silnych ludzi bez trudnej przeszłości. No jasne, że nie ma. A jeśli nawet tacy są, zdarzają się bardzo rzadko. Tak samo  nie ma silnych zwiazków bez trudnych doświadczeń. Bo wciąż uparcie będę powtarzać, że udany związek dwojga ludzi to nie taki, w którym problemów nie ma. To taki, w którym partnerzy potrafią problemy przezwyciężyć. Silny związek tworzą partnerzy, którzy trwają w nim pomimo trudnych doświadczeń, którzy ze swoich błędów wyciągają naukę i którzy nie rezygnują z siebie przy byle trudności. 

Nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Wierzę jednak, że miłość może zapoczątkować chemia. Ale sama chemia między kochankami to niewiele by zbudować na niej coś trwałego. Do tego potrzeba pracy, chęci, oraz mnóstwo życiowej mądrości, z którą mało kto się rodzi. Trzeba się tej mądrosci i tej miłości nauczyć. Przekopałam więc literaturę, przecisnęłam to czego się dowiedziałam od mądrzejszych ode mnie ekspertów przez sito własnych i cudzych doświadczeń i stworzyłam „ściągę” dla siebie i każdego, komu na zbudowaniu i utrzymaniu trwałego zwiazku zależy. Mam nadzieję, że nie tylko mnie się przyda 😉

Po pierwsze – świadomość, że nic nie musi trwać wiecznie!

Wielkim błędem jest zakładać, że to co mamy dziś jest nam dane na zawsze.  Nie mamy pewnosci, że jutro się obudzimy, nie mamy też pewności, że jutro będziemy jeszcze mieli szansę przeprosić i naprawić to co dziś popsujemy. Warto więc kłaść się do łóżka bez wzajemnego żalu, bez złości, a nawet krótka rozmowa, lub mały gest sympatii wobec partnera może stopić najtwardszy lód. Sen będzie lżejszy, a kolejny dzień dużo przyjemniejszy dla obu stron 😉

Po drugie – kiedy pojawia się problem, to nie „ja przeciw tobie”, tylko „my przeciw tej trudności”.

Tylko wtedy działamy jako team i potrafimy rozmawiać. Motywem nie może być „MOJA wygrana przeciwko tobie” , tylko nasze wspólne zwycięstwo nad problemem. Bardzo często próbujemy udowodnić partnerowi, że umiemy z nim wygrać, szukamy argumentów żeby udowodnić mu naszą rację, a w rzeczywistości takie podejście nie ma najmniejszego sensu. Zamiast szukać naboju do strzału, lepiej ustawić się razem z partnerm na celowniku i wspólnie starać się uniknąć trafienia (wow, nieźle to ujęłam, co? ;-))

Po trzecie – chowamy własne ego do kieszeni!

W związku nie ma miejsca na indywidualne ego, to nie zawody. Wiem, zwłaszcza my kobiety potrafimy zamilknąć nawet na całe tygodnie, tylko po to żeby nie pokazać drugiej stronie uległości. „Nie odezwę sie pierwsza!” „Nie wyciągnę do niego ręki, niech najpierw przeprosi!” Brzmi znajomo?… Fakty są jednak takie, że dąsając się w ten sposób tracimy kolejne cenne godziny, dni, tygodnie, a problem wciąż tkwi w zawieszeniu. Decydując się na życie z drugą osobą, zawiązujemy pewną umowę wiążącą nas do tego żeby DZIELIĆ z kimś życie, a nie negocjować racje. Próba udowodnienia swojej wyższości nad partnerem i obnażenia jego słabości, nie pomoże związkowi w żaden sposób, a osoby z zewnątrz, którym chcemy często to nasze ego zaprezentować, nie będą później łatać za nas nagromadzonych takim podejsciem dziur. 

Poważniejszy problem jest wtedy, kiedy próbujemy rywalizować z partnerem w sferze zawodowej. Musimy jednak zrozumieć, że jeśli chcemy by nasz partner cieszył się naszymi zawodowymi sukcesami razem z nami, musimy też umieć cieszyć się i doceniać jego sukces.

Po czwarte –  jeśli związałam się z kotem, nie mogę oczekiwać by stał się psem…

Nie wolno kazać partnerowi zmieniać się DLA MNIE, trzeba szanować jego indywidualność. Nie wiążemy się z kimś by sprostał naszym wymaganiom. Nikt nie jest w stanie żyć pod presją konieczności uszczęśliwienia i realizacji ambicji drugiej osoby. Jeśli więc podejrzewamy, że wchodzimy w związek z naszym wyobrażeniem o kimś, a nie rzeczywistą postacią, lepiej zakończyć taką relację  w przedbiegach. Jeżeli jednak decydujemy się trwać w duecie, nie próbujmy zmieniać naszego partnera. Na początku jest akceptacja i szacunek, nie oczekiwania. Wymagajmy natomiast przede wszystkim od siebie. Wracajac do kota – możemy dodawać mu przysłowiowych skrzydeł, motywować by obudził w sobie tygrysa, ale psem nigdy nie będzie, bo szczekać się nie nauczy!

Po piąte – pielęgnujmy poczucie własnej wartości, szacunek do samej siebie.

Nauczmy się sprawiać samym sobie radość, dawać samej sobie szczęście, zamiast oczekiwać, że ktoś zrobi to za nas, że nas dowartościuje. Nasz ukochany nie ma nas „dopełniać”, tylko nam towarzyszyć. Nie wyobrażajmy sobie, że jesteśmy jedynie połówką jabłka. To największa ściema wciskana nam przez autorów powieści i filmów romantycznych. Przecież jeśli drugiej połówki zabraknie, nie będziemy miały z czego się poskładać! 

Po szóste – nie porównujmy się z innymi parami.

Każdy człowiek ma inne potrzeby, więc i każdy związek jest inny. Fakt, że związek mojej koleżanki jest udany, nie oznacza, że ja w jej związku również byłabym szczęśliwa. Cieszmy się więc szczęściem innych, ale nie próbujmy go naśladować. Nasze szczęście może mieć kompletnie inny kształt, nie próbujmy wpasować się w ramy należące do kogoś innego. Nie stawiajmy tym samym partnera naszej koleżanki za wzór przed naszym partnerem. To kompletnie bez sensu. 

Po siódne – raz jeszcze – nie ma miłości od pierwszego wejrzenia!

Fascynacja powierzchownoscią (wyglądem) partnera to jeszcze nie miłość, ani podziw dla jego osiągnięć, ani fakt, że czyta mi w myślach, ani to, że mamy wspólne zainteresowania i możemy gadać ze sobą godzinami. Dopiero umiejętność zaakceptowania i realizacji punktów 1-6 w związku z konkretną osobą może sprawić, że któraś  z wymienionych przed chwilą cech będzie dopełnieniem głębszej miłości.

Na koniec: NIE WSZYSTKO TRZEBA „PRZEGADAĆ”!!! Naprawdę. Rozmowa nie w każdej sytuacji jest lekiem na miłosne bolączki. Czasami lepiej jest pomilczeć, innym razem autokrytyczny żart pomaga rozładować atmosferę. Niektóre „ciche dni” da się zakończyć zwykłym milczącym przytulasem. Gadanie nie każdemu wychodzi. Nie wymagajmy od naszych partnerów dialogów jak ze słynnych filmowych, serialowych i książkowych romansów. Miłość może być też prosta, bez fajererków i bez dramatów jak w filmie.

Teoria już jest. Czas na praktykę. Powodzenia (życzę Wam i sobie ;-))

Olka 🙂

Dodaj komentarz

Zamknij