„JA WAM POKAŻĘ!” nie działa…

„JA WAM POKAŻĘ!” nie działa…

Znów babskie spotkanie i znów tyle inspiracji!!! Jesteśmy dziewczyny prawdziwymi „kostkami smaku”, haha. Koncentrujemy w sobie mądrość, złe i dobre emocje, doświadczenie, słabości, strach, złość, niepewność, oraz bunt, siłę, potrzebę akceptacji i chęć niesienia pomocy, potulność owieczki i waleczność lwicy. Tą różnorodnością byłybyśmy w stanie doprawić każdy „bezpłciowy kocioł”, haha. Ale do rzeczy – dzisiaj po swojemu znów motywuję do działania. Mam nadzieję, że i ja którąś z was zainspiruję 😉

Albert Einstein powiedział kiedyś, że klucz do szczęśliwego życia to przywiązanie do CELU, a nie do ludzi, czy przedmiotów. Za każdym razem kiedy przypominam sobie te słowa, nie potrafię zrozumieć jak można nie przywiązywać się do ludzi, do przyjaciół, do naszych nabliższych. Przecież to oni malują nasz świat, to oni dostarczają emocji, podają pomocną dłoń, lub łamią cerce, piją z nami kawę, słuchają, kiedy musimy się wygadać, zakłądają z nami rodzinę, wychowują z nami dzieci… Bez drugiego człowieka nie jesteśmy w stanie funkcjonować. Rozumiem, że przywiązanie do rzeczy, do bogactwa, do błyskotek, jest nam zupełnie niepotrzebne, ale przywiąznie do ludzi to przecież istota naszego człowieczeństwa!

A jednak wiem, że słowa Einsteina niosą niezwykłą mądrość! Najlepiej obrazuje to lekcja Goi Nasu, z resztą moja ulubiona, o tym, że STATEK również POTRZEBUJE WODY BY MÓGŁ PŁYNĄĆ, ALE JEŚLI WODA DOSTANIE SIĘ NA POKŁAD, STATEK ZATONIE („Cały ocean wody nie zatopi statku dopóki woda nie dostanie się napokład.”)

Musimy otaczać się ludzmi, bez nich nie potrafimy żyć. Czerpiemy z nich, a w zamian dajemy z siebie. Jednak nie wolno nam uzależniać własnego powodzenia ani od stanu posiadania, ani od oczekiwań innych ludzi. Wiele nieszczęśliwych kobiet nigdy nie decyduje się na SKOK PO WŁASNE MARZENIA, bo nie życzy sobie tego ich partner. Wiele z nich próbuje sprostać oczekiwaniom rodziny, przyjaciół. Nawet jeśli w końcu decydują sie zadbać o siebie, kierują się celem „JA WAM POKAŻĘ!”,  z resztą media masowe bardzo chętnie do takiej postawy zachęcają, więc co w tym złego?…

„JA WAM POKAŻĘ!” to cel wymierzony przeciwko drugiemu człowiekowi, a nie dla naszego własnego dobra. Taka motywacja może przynieść nam wiecej szkody niż pożytku. Wystarczy, że druga strona zignoruje nasz sukces, lub nie będzie w stanie go zaakceptować, a chęć zemsty wróci do nas z podwójną siłą. Niczego na tym nie zbudujemy. Dlatego właśnie Einstein radził przywiązanie do CELU. Cel jest nasz, więc nie ma potrzeby angażować w niego emocji związanych z kimś innym. Gdyby każda z nas skupiła się na realizacji własnych celów i przestała uzależniać powodzenie od oczekiwań naszych mężów, partnerów, rodziny, nawet dzieci (!!!), byłybyśmy w stanie zrobić dla siebie znacznie więcej i znacznie lepiej, bo nikt nie stopowałby naszej „roboty”.

Naprawdę można to zrobić pozostając  w zgodzie ze wszystkimi. Wystarczy tylko pokazać im granice i również samej sobie nie pozwolić jej przekraczać!

Kocham swoje dzieci, męża, kocham swoich bliskich. Nie potrafię odciąć się od nich emocjonalnie, bo wiem, że razem tworzymy jeden organizm. A jednak kiedy wymagają ode mnie poświęceń, które zakłócają mój ŚWIĘTY SPOKÓJ, odmawiam im… Nie muszę też czekać kolejnych dziesięciu lat, aż dzieci „podrosną”, aby pomyśleć o sobie i zacząć realizować swoje cele. Wystarczy ich wszystkich poinformować o swoich planach i w zgodzie z zasadami wzajemnego szacunku „stada” je realizować. A jeśli komuś nie podobaja się moje wybory – po prostu ten fakt ZAAKCEPTOWAĆ i dalej robić swoje. Tego nauczyła mnie moja mama, która nigdy nie próbowała ingerować w moje decyzje. Kochała mnie mądrze, pilnowała dyskretnie, nienachalnie pielęgnowała moje skrzydła…

A jeśli poniosę porażkę? Cóż, będzie MOJA, tak jak decyzja o podjęciu kolejnych wysiłków. PRAWDZIWA PORAŻKA JEST WTEDY, KIEDY PRZESTAJEMY PRÓBOWAĆ. Do tego czasu wszystko co nas spotyka w drodze do realizacji naszych CELÓW to nauka i zdobywanie cennego doświadczenia. Warto rozpocząć ten mały „bój o siebie”, pozwolić wszystkim „stoperom” dookoła oswoić się z naszymi własnymi decyzjami, dać im prawo do sprzeciwu, ale nie pozwalać by decydowali w naszym imieniu.

Odnoszę wrażenie, że mężczyźni częściej niż my, kobiety, potrafią stawiać na siebie i nie oglądać się do tyłu. Częściej nas informują, niż pytają o zdanie. Częściej mówią o swoich planach, oczekując aprobaty, niż nieśmiało rzucają propozycję oczekując zgody… Tej rzeczy powinnyśmy się właśnie od nich uczyć.

Jolu, Małgosiu, dziękuję za mądry babski wieczór 😉

Dodaj komentarz

Zamknij