Matka (nie)idealna

Matka (nie)idealna

Wstałam dzisiaj dość wcześnie, a to za sprawą Dominika. Obudził się przed 8 bo chciał iść na dół. Na dole zasnął a ja zrobiłam sobie kawę i mam czas dla siebie. Piję kawę i słucham czy Weronika nie płacze. Delektuje się każdym łykiem bo może to być mój ostatni tego poranka. Jak chyba każda mama siedząca w domu o tej godzinie oglądam DDTVN. Oglądam, ale za bardzo nie słucham, smakuję kawę i cieszę się ciszą. O tak, cisza to najprzyjemniejszy dźwięk od kiedy zostałam mamą, a drzemki dzieci to dla mnie najprzyjemniejsza część dnia. Myślę o niej jak tylko dzieciaki otworzą oczy. Myślę kiedy znowu będę mogła od nich odpocząć, kiedy przestaną krzyczeć, marudzić, pytać w kółko o to somo, kiedy przestaną skakać i ciągle czegoś ode mnie chcieć, kiedy w końcu się ode mnie odczepią i spokojnie odpoczną w ciągu dnia.

Tak daleko mi od matki idealnej, matki perfekcyjnej, matki uśmiechniętej, matki bez problemów, których wkoło jest pełno. Wszystkie kreują się na niezniszczalne mamuśki. W mediach społecznościowych roi się od nich. Pokazują światu swoje idealne życie, swoje idealne dzieci i idealnych mężów. Ich dzieci są zawsze uśmiechnięte i czyste, a ich zabawki w pokoju w żaden sposób nie przypominają zabawek moich dzieci. Ich mężowie również zawsze są uśmiechnięci, z ogromną chęcią pozują do zdjęć, bez marudzenia bawią się z dziećmi i wyjeżdżają z rodzina na wakacje, Zdarzają się i tacy, którzy z chęcią noszą swoje żony na rękach, a wspólne weekendy opisują jak nastolatkowie. No i w końcu ONA – MATKA IDEALNA – szczęśliwa matka, ciesząca się macierzyństwem, wyglądająca jakby przed chwilą wyszła od kosmetyczki i fryzjera, pracująca zawodowo, dbająca o dom, w którym zawsze jest perfekcyjnie czysto. Matka, która codziennie bez wyjątku podaje swojej rodzinie śniadania, obiady i kolacje, zawsze z uśmiechem na twarzy. Matka, a raczej kobieta, która zawsze ma ochotę i jest gotowa na czułości ze swoim idealnym mężem. Rodziny idealne, chyba tylko takie funkcjonują w dzisiejszym społeczeństwie, w tym świecie wirtualnym…

Należę do tych niedowiarków, którzy nie do końca wierzą w ten idealny świat, choć każdemu takiego życzę. Nie mam już nastu lat i wiem jak wygląda prawdziwe życie. Wiem, że moje dzieci się ze mną często nudzą, że nie zawsze chodzą czyste bo nie chce mi się ich przebierać parę razy dziennie. Mój mąż nie wyczekuje z utęsknieniem powrotu do domu z pracy, nie rzuca mi się na szyję, jego pozowanie do rodzinnych zdjęć rzadko kiedy wychodzi, dlatego tak mało go w sieci, często się kłócimy, bo niektóre rzeczy nas przerastają, bo nie mamy czasu dla siebie, bo się czepiam…. Zdarza się, że czepiam się wszystkiego, nawet tego, ze zrobił mi kanapkę z pasztetem i z masłem a nie z samym pasztetem (według mnie jak pasztet to nie masło, chociaż wszyscy wiemy, że z masłem jest smaczniejsze), ale przecież muszę sobie pogadać. Chociaż nie uważam się za fatalną matkę, to idealna nie jestem (chociaż i tak bardziej wydaję się idealną matką niż żoną). I choć nie raz czuję się osamotniona z moim nieidealnym macierzyństwem, to nie oszukuję się ,nie kreuję się na kogoś kim nie jestem, nie udaję, po prostu nie ściemniam. I choć dla tych idealnych może się to wydawać niedopuszczalne to np. na spotkaniu z koleżankami naprawdę nie mam ochoty rozmawiać o dzieciach (wiadomo jak to się kończy), na co dzień jestem ,,normalną” dziewczyną przed trzydziestką, z mężem u boku i dwójką dzieci, ale to już wiecie. Tworzymy normalna rodzinę z problemami, ale dobrze nam z tym.

 

Ten post ma 2 komentarzy

  1. I to jest właśnie samo sedno i piękno życia .Mnie teraz naszło na oglądanie starych ,rodzinnych filmów sprzed dwudziestu paru lat, też takich niepozowanych i w „poplamionych sukienkach”. Niektórych ludzi i zwierząt już nie ma, aż łza się w oku kręci. Dobrze że o tym piszesz i takie chwile uwieczniasz, bo kiedyś właśnie do nich najbardziej zatęsknisz.

Dodaj komentarz

Zamknij