– Jak było?
– Do dupy.
I ja już wiem, że był pewien, że sobie poradzę, on już wie jak było, oboje wiemy, że czas na wspólne odreagowanie.
– Przemyśl to jeszcze raz, pojedź ze mną.
– Rybcia, nie stawiaj mnie w takiej sytuacji, mnie by tam krew zalała i zepsułbym ci zabawę.
Musiałam spróbować, ale nie zmuszam go. Wiem, że nic nie wskóram. On nie zrobi nic wbrew sobie. Ja też wbrew sobie niczego nie robię, nawet dla niego. On to wie. Mnie też nigdy nie stawia przed takim wyborem. Wolność jest dla nas w tym związku bardzo ważna. Idzie w parze z szacunkiem.
Nie zawsze jest poważnie, a właściwie poważnie jest bardzo rzadko…
– Potrzebuję twojej pomocy.
– To nie jest pozycja prosząca.
I już wiem, że sprawa załatwiona. Znam ten tekst od lat, choć brzmi strasznie obciachowo, jest muzyką dla moich uszu.
Życie ze sobą spowodowało, że równolegle poznawałam dwoje ludzi. Latami tworzyliśmy system, który porządkuje dziś nasz wspólny świat. Rozmawiamy emocjami, spojrzeniem, prowadzimy dialogi bez zbędnych słów. To jest wypracowane. Kompromisem, całą stertą niepisanych umów. Chore indywidualne ambicje zostawiamy przed domem. Do środka wnosimy tylko te wspólne. Ale negocjacje wciąż trwają. Mamy pokorę wobec tego co nam się udało. Wiemy, że niczego nie można brać za pewniak. To co dziś mamy, jutro może odejść. TRZEBA PODLEWAĆ CO NASZE. Nauczać i się uczyć. On jest pragmatykiem z krwi i kości, ja idealistką, romantykiem, marzycielką. Przeciwieństwa się przyciagają.
Wszystko zaskakująco dobrze gra. Bywa, że trzeba pogadać. Ale serialowe „porozmawiajmy” nigdy nie pada. To wychodzi naturalnie. Rzadko jest krzyk, to wyłącznie moja emocja. On nigdy nie krzyczy, chyba, że musi. Mój krzyk, poza typowym wkurwem Pani domu, pojawia się też najczęściej podczas popołudniowej głupawki – jestem już taka stara, a wciąż płaczem reaguję na jego „gilgotki”. On jest jeszcze starszy, a wciąż uparcie gilgotaniem zwalcza moją złośliwość. Mój dziadek powiedziałby, że to takie 'durnowate’…
Super, że wieczorem mogę położyć głowę na ukochanym ramieniu, a kiedy on masuje mi nieporadnie moją zmęczoną głowę (on wie, że to działa znacznie lepiej, niż tysiąc oklepanych i nic nie znaczących słów otuchy), ja mogę w dupie mieć całe gówno minionego dnia…
– Aleksandra, ty jesteś k***a taka romantyczna! – cały poranek siedzisz na komórce, a MIŁOŚĆ UCIEKA CI MIĘDZY PALCAMI! – parodiowanie romantyków wychodzi mu najlepiej, haha…
Miłość jest o tym, że patrzysz i tęsknisz za dotykiem. I o tym, że dotykasz i tęsknisz za widokiem. A kiedy patrzysz i dotykasz, nie tęsknisz już za niczym.
Wrzucam to na bloga, znów będę gilgotana, znów będę płakać, znów będzie durnowato.
😉