Wiosenne porządki w tym roku nabrały u nas wyjątkowo melancholijnego nastroju Odświeżyłyśmy swoje stare dzienniki i przy okazji odgrzebałyśmy dawne emocje. Wszystko się chyba zgadza: symbolika Wielkiej Nocy prowokuje przecież nie tylko nas do refleksji, zatrzymania się na chwilkę, a w naszym przypadku powrotu do tego co już nie wróci…
Obie zaczełyśmy pisać pamiętniki w wieku 14 lat… Przypadek?
Ewka:
„Nazywam się Ewelina Wielgos, chodzę do klasy II B. Ten pamiętnik jest moją własnością i nikt oprócz mnie, nie ma prawa go przeczytać…”
Tak zaczęłam pisać swój pamiętnik. Był rok 2003, 14 listopada, kiedy zdecydowałam się na dokumentowanie mojego życia. W moim przypadku był to zdecydowanie pamiętnik, a nie dziennik. Nie pisałam go codziennie. Skupiałam się bardziej na tych WAŻNYCH dla mnie wydarzeniach. Na wydarzeniach z życia nastolatki, która chodziła do gimnazjum i właśnie zaczęła interesować się chłopcami, przeżywała każde ich spojrzenie, słowo, która po raz pierwszy zaciągnęła się „fajką” i spróbowała alkoholu…
Były momenty w moim życiu kiedy pamiętnik odkładałam i długo do niego nie zaglądałam, jednak zawsze do niego wracałam. Nawet dzisiaj, po blisko 15-tu latach od mojego pierwszego wpisu, czytając go, czuję się jak wtedy. Wszystko wraca. Czas mógł zabrać te wspomnienia jednak mnie udało się je zatrzymać! Być może pełnił funkcję przyjaciela. Spełnił swoją rolę. Bywało, że pisałam przez łzy – dziś znów mnie wzrusza.
Kto z Was pamięta kiedy pierwszy raz sprobował piwa, swój pierwszy pocałunek i uczucia z nim związane? Kto z was pamięta kiedy i z jakiego powodu płakał, śmiał się w młodości? Kto pamięta kiedy był na wagarach, co dostał czy kupił w prezencie przyjaciółce, chłopakowi? Ja pamiętam, bo pisałam pamiętnik. Rzeczy, które wymieniłam wydają się teraz śmieszne, ale kiedy miałam 14 lat były to najlepsze (lub najgorsze) momenty mojego życia, bardzo istotne wtedy dla mnie. Dzięki pamiętnikowi widzę jak zmieniałam się z roku na rok. Jak z ,,głupiej” nastolatki zaczęłam stawać się poważniejszą osobą, stawałam się kobietą, osobą którą zaczęto traktować poważnie, inaczej. Czasami jest mi wstyd za siebie kiedy czytam moje stare wpisy. Były po prostu głupie, a moje problemy jeszcze głupsze. Myślałam, że byłam inna niż „dzisiejsze nastolatki”, że byłam poważniejsza, ale papier pokazuje co innego i naprawdę UCZY POKORY!!! Przełom nastąpił kiedy poszłam do szkoły średniej i poznałam moją pierwszą wielką, a w efekcie nieszczęśliwą miłość. Te przykre dla nas wydarzenia kształtują nasz charakter. W moim przypadku był to brak zaufania do płci przeciwnej. Rana na sercu się otwiera kiedy czytam wpisy z tamtego okresu!!! To takie słodko-gorzkie doświadczenie – podczas zawodu miłosnego pamiętnik nie był dla mnie tylko przyjacielem, ale pełnił rolę terapeuty. Mogłam wyrazić swoje uczucia, zrozumieć siebie, rozładować emocje, kochać i nienawidzić, aż w końcu zapomnieć…
Teraz kiedy sięgnęłam po pamiętnik, żeby napisać te kilka zdań, zastanawiam się czy nie wrócić do zapisywania swoich doświadczeń, swoich uczuć, przeżyć. Bo przecież blog to nie pamiętnik 🤔. Może znowu będzie to dla mnie sposób na oczyszczenie się, na pogadanie sama ze sobą.
Moje zapiski zaczęły się w 2003 roku, a ostatni wpis jest z roku 2013. 10 lat mojego życia… w szufladzie trzymam.
Olka:
Niesłychane ile można się dowiedzieć z własnego dziennika! Przez ostatnią dekadę średnio raz na dwa lata zaglądam do mojej „zielonej księgi”, czyli pamiętnika, w którym zapisywałam prawie codziennie swoje życie w okresie od połowy liceum do trzeciego roku studiów. Byłam przekonana, że to jedyna tego typu pamiątka z przeszłości. Jednak wiosenne „strychowe” porządki mojej mamy sprowokowały mnie by sprawdzić czy podczas mojej wyprowadzki z domu rodzinnego 13 lat temu, nie pominęłam jednak czegoś ważnego. I tu spotkała mnie miła niespodzianka – znalazłam cały karton pamiątek, a wśród nich mój dziennik jeszcze z czasów liceum! Wygląda na to, że już wtedy pisanie mnie pociągało, bo dość obszernie relacjonowalam na kartkach swoje codzienne perypetie…
Wręcz czułam chyba potrzebę dokumentowania każdego dnia, jakbym bała się, że coś mi umknie, że zapomnę. W większości są to banalne regularnie powtarzające się zapiski – o tym jak, z kim i czego się codziennie uczyłam do szkoły (nie zdawałam sobie sprawy, że byłam aż takim kujonem!), z kim rozmawiałam danego dnia, kto mnie odwiedził i kto odwiedził moich rodziców czy siostrę. Jeśli moje założenie było takie żeby o tym nie zapomnieć to faktycznie miałam rację! Nie tylko nie pamiętałam większości tych sytuacji, ale w ogóle zapomniałam, że je gdzieś zapisałam!
Czego dowiedziałam się o sobie samej z tych zapisków? Przede wszystkim tego, że z perspektywy czternastolatki jej rzeczywistość wygląda wyraźnie inaczej niż jej wspomnienia tej rzeczywistości 20 lat później…
Zdałam sobie sprawę, że dziś wyolbrzymiam wiele z moich dawnych problemów, bo wtedy poświęcałam im dużo mniej uwagi. Skupiałam się raczej na samym fakcie spotkań z koleżankami (których wtedy miałam mnóstwo!), wizyt członków naszej rodziny (właściwie moja mama prowadziła „dom otwarty” ), niż na kłótniach, wręcz awanturach (tak je dziś wspominam) jakie im towarzyszyły.
Dowiaduję się Też wiele o moich relacjach z mamą i o tym jak ciężko ze mną miała, haha…
„12 sierpnia 1998
Dzis przyjechał Adam, został u mnie na noc, gadaliśmy do rana… spał w pokoju Beaty, bo ona została na noc u koleżanki”…
Jeny! Mama mi na takie rzeczy pozwalała?!
Czytam dalej- jednak mądra mama z niej była…
” 13 sierpnia 1998
Adam miał pociąg o 10.00, odprowadziłam go po 9.00 na przystanek. Kiedy wróciłam, mama dała mi długi wyklad na temat uzgadniania z nią kto może u mnie spać. Była bardzo zła. Dobrze, że wczoraj nie zrobiła mi sceny przy Adamie…”
Haha Mimo wszystko wydawało mi się, że stopień tolerancji mojej rodzicielki był dość wysoki… Ale wtedy jeszcze nie mogłam sobie przypomnieć kim był Adam… Kolejne wpisy dobrze mi to przypomniały i zrozumiałam też skąd ta tolerancja u moich rodziców. Adam był moim dobrym kolegą, w tamtym czasie był dość częstym gościem w moim domu, tak jak ja był fanem Kellysów… i mimo młodego wieku zdeklarowanym gejem.. Na tyle zdeklarowanym, że widzieli to chyba również moi rodzice i nie robili problemów kiedy zostawałam z nim sam na sam w pokoju.
W moich pierwszych zapisach pojawiają się też ukochani dziadkowie… To dziś bezcenna pamiątka! Pisałam tu niedawno jak bardzo mi ich brakuje.
Kopię głębiej w tym starym kartonie… i znajduję kolejny skarb! Zdjęcia i listy(!!!) od moich przyjaciółek z czasów wczesnej podstawówki!!
Ola(), Ania, Marta, Ula, Jolka!!! Karinka, Agnieszka, Kama – Z całego serca dziękuję za te wspomnienia
Karinka
1 kwi 2018Olu, od razu wiedziałam o którego Adama chodziło 🙂 Musiałabym gdzies odkopac swoje zapiski bo pewnie Ciebie w nich pełno 🙂