Zanim ocenisz ten artykuł na podstawie samego tytułu, przeczytaj!
Uważam się za bardzo szczęśliwą osobę. Nie „szczęściarę”, tylko SZCZĘŚLIWĄ OSOBĘ! To dwa kompletnie różne pojęcia. To pierwsze oznaczałoby, że szczęście samo przyszło, to drugie – że o szczęście postarałam się sama. Szczęściara to ktoś kto wygrał na loterii; szczęśliwa osoba nie wysyła losów, bo nie szuka szczęścia w materialnym bogactwie. Docenia to, co już ma, więc wygrana nie jest jej potrzebna.
Nie jestem szcześciarą. Serio! Nigdy nie udało mi się nic w życiu wygrać, nawet w szkolnych konkursach w najlepszym wypadku byłam druga. Urodziłam niepełnosprawne dziecko. W moim domu rodzinnym nie zawsze było kolorowo. Czas kiedy byłam nastolatką był dla mnie w dużej części koszmarem (prowadziłam pamiętnik, do którego czasami wracam, więc to nie czas zakrzywił mi spojrzenia na tamten okres, na prawdę nie było mi wtedy lekko…). Ale zdecydowałam dawno temu, że bedę w życiu bardzo szczęsliwa. Więc jestem.
Szczęście to kwestia wyboru. I ja wybrałam taką opcję – żeby być szczęśliwą. Co to oznacza w praktyce?
Dla mnie szczęście to mnóstwo małych przyjemności.
Jeśli zapytacie mnie co mnie uszczęśliwia, nie wystarczy mi dnia żeby wymienić wszystkie te rzeczy. Niektóre z nich są zdefiniowane w mojej głowie (zdrowie i uśmiech moich dzieci, randki z moim mężem, sukcesy moich uczniów, wakacje w górach, kawa z przyjaciółką, codzienne treningi, bieganie z psem, itd…), a inne pojawiają się spontanicznie (chwila relaksu, miły komentarz na fb, uśmiech nieznajomej osoby na ulicy, moment kiedy moje dzieciaki na chwilę wyjdą z domu i jest cicho…). To wszystko sprawia, że czuję się szczęśliwa i mogę w pełni cieszyć się chwilą. Moim osobistym zadaniem jest sobie te chwile i stan umysłu zapewnić, nie wymagam tego od innych. Jeśli chcę uzyskać od kogoś uśmiech, sama się do tej osoby uśmiecham, jak marzą mi się góry, odkładam pieniądze i organizuję wyjazd (często wiąże się to z rezygnacją z innych, mniej ważnych wygód), jeśli mam ochotę na kawę z przyjaciółką w bardzo intensywny dzień, nie szukam wymówki, tylko znajduję na nią czas! Wiem co sprawia, że czuję się dobrze, więc to sobie zapewniam.
Gdybym szczęście kojarzyła z pieniędzmi i tym co one mogą mi zapewnić, pewnie byłabym bardzo nieszczęśliwa. Chęć posiadania „dużych pieniędzy” jest bardzo zgubna. Bo co to właściwie oznacza? Ile potrzeba by zapewnić sobie szczęście? Osobom, które szczęście widzą w pieniądzu, zawsze czegoś brakuje: najpierw miliona, potem drugiego, następnie dziesięciu, a na końcu najbardziej i tak brakuje kogoś bliskiego… Pieniądze nie mogą być celem życia.
Szczęśliwi ludzie nie ”zarabiają pieniędzy”, tylko realizują swoje pasje, a to często przynosi im duże pieniądze. Gdyby te pieniądze miały być ich celem, zakończyliby działalność w momencie uzyskania pokaźnego dochodu. A jednak tego zwykle nie robią.
Ja staram się zapewnić sobie wewnętrzny spokój. Do osiągnięcia tego celu, oczywiście, potrzebuję też bezpieczeństwa finansowego, więc w miarę potrzeb i możliwości staram się je sobie zapewnić. Pracuję tyle, na ile CHCĘ sobie pozwolić by zarobić tyle by zapewnić sobie ten wewnętrzny spokój. A to bardzo niewiele. Nie potrzebuję bogactwa. Często ograniczam godziny pracy, bo wybieram czas wolny: dla mnie i mojej rodziny. Bo wiem, że czasu nie da się cofnąć, a życie z zegarkiem w ręku to udręka….
Nauczyłam się planować.
Planuję wiele aspektów naszej codzienności. I wcale mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Dobrze zorganizowane życie przekłada się na spokój, a tym samym na szczęście. Dlatego planuję: robię listy tygodniowych zakupów i mocno się ich trzymam (jeju, ile w ten sposób można zaoszczędzić!!!), codziennie rano robię listę rzeczy do zrealizowania w danym dniu, często je zapisuję i jestem bardzo szczęśliwa jeśli do wieczora udaje mi się wszystkie zrealizować, planuję menu dla mojej rodziny, a śniadania starannie przygotowuję wieczorem i pakuję w pojemniki, by zachowały świeżość na następny dzień – to również mnie uszczęśliwia, bo dbam o to by moja rodzina nie chodziła głodna, a do tego dbam o ich zdrową dietę. W każdą niedzielę planuję pracę w kuchni, bo niedziela to dzień gotowania i pieczenia smakołyków na cały tydzień. To planowanie również powoduje, że jestem szczęśliwa, bo do obowiązków nie podchodzę dzięki temu jak do ciężkiej „tyrki”, tylko jak do realizacji dobrego planu. I na koniec jestem szczęśliwa, że go zrealizowałam 🙂 Planowanie to ważna część szczęśliwego życia.
Otaczam się ludźmi, którzy mnie uszczęśliwiają! Nie mam wrogów.
Dla wielu nieszczęśliwych osób zmiana otoczenia okazuje się receptą na wszystkie zmartwienia! To dlatego, że często chcąc zyskać wątpliwe korzyści (często materialne), wchodzą w relacje z toksycznym środowiskiem. Tkwią w tym latami, a potem okazuje się, że wystarczy ograniczyć, lub odciąć pewne kontakty i życie nagle staje się piękniejsze! To z kim spędzamy swój czas i komu pozwalamy na wpływ na nasze życie, w dużej mierze tworzy naszą rzeczywistość.
Dlatego ja spędzam czas z ludźmi, którzy sprawiają, że dobrze się czuję, a unikam spotkań z tymi, którzy wywołują we mnie negatywne emocje. Nie wchodzę w konflikty rodzinne, nie zajmuje się plotkami!!! To takie proste! Dzięki temu unikam w życiu konfliktów, nie przełykam jadu, którym nieżyczliwi chcą mnie częstować, nie marnuję cennego czasu na analizowanie czyjegoś podłego zachowania.
W zamian otrzymuję spokój i przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć. Kiedy mam doła, mam do kogo zadzwonić. Mam też zawsze do kogo zwrócić się po dobrą radę. W zamian również jestem dostępna, bo wiem, że żadna ważna relacja nie może być jednostronna!
Nie poświęcam czasu na analizowanie tego co inni mówią za moimi plecami!
Plotki to popularna metoda na wygenerowanie wokół siebie konfliktu. Dlatego nie zajmuję się nimi. A jeśli pod wpływem niepotrzebnych emocji zdarzy mi się coś niepotrzebnego „chlapnąć”, czuję się z tym bardzo źle, dlatego staram się panować nad swoimi emocjami i nikogo nie obgadywać za plecami. Co innego tzw. „ploteczki” z przyjaciółką. W tym nie widzę nic złego, bo one nikomu krzywdy nie robią. Oczywiście pod warunkiem, że „ploteczki” dotyczą ważnych wydarzeń w świecie naszych znajomych i nie mają na celu obrażenie kogokolwiek. Z reguły jednak moje rozmowy z przyjaciółkami staram się kierować na raczej konstruktywny tor, rozmawiamy częsciej o naszych sprawach, o życiu, niż o sprawach innych ludzi. Bo 'po kiego’ mamy marnować czas na sprawy, które nas nie dotyczą?!?! To mnie właśnie zawsze zastanawia kiedy obserwuję niektórych smutnych ludzi. Dlaczego marnują tyle czasu na analizowanie i dyskutowanie o życiu innych???
A jeśli docierają do mnie plotki na mój temat? Uśmiecham się i nie zaprzątam sobie tym głowy. Poza tym, myślę, że odkąd prowadzimy z Ewką tego bloga, ludzie nie mają czego o nas wymyślać, bo same dajemy im często nasze życie na tacy. Paradoksalnie zainteresowanie naszym prywatnym życiem chyba zmalało 🙂 🙂 I to jest bardzo pozytywny efekt uboczny prowadzenia bloga 😉
„Łatwo ci mówić, bo masz…”
Ten cytat z wielu osób, to częsta zasłona przed przyznaniem się do tego, że tak naprawdę nie chcą wziąć odpowiedzialności za własne życie. Mówienie, że nie mogę wymagać od siebie więcej, bo: mam dzieci, mam ciężką pracę, nie mam pieniędzy, jestem chory, to tylko głupie wymówki! Każdy z nas do szczęścia potrzebuje czegoś innego! To, że mnie treningi dają tyle radości, nie znaczy, że mojej koleżance również pomogą w lepszym samopoczuciu (choć uparcie twierdzę, że sport jest lekiem na wszystko!). Ważne żebyśmy bez wymówek próbowali sobie wypełniać życie tym co nas uszczęśliwia. Na wiele z pozoru negatywnych wydarzeń w życiu można spojrzeć z innej strony i często wydają się „nie takie złe” 😉 Sama niedawno doświadczyłam sytuacji, w której z powodu złej intencji jednej osoby, zostałam pozbawiona mozliwości podjęcia bardzo ciekawej dodatkowej pracy. Liczyłam na nowe wyzwanie i więcej gotówki. Niestety, nie udało się. Zamiast użalać się nad sobą, zaczęłam cieszyć się czasem, jaki dzięki temu zachowałam. Pieniadze by się przydały, ale więcej czasu na inne zajęcia też cieszy 🙂 Staram się szukać pozytywów w każdej sytuacji. A jeśli nie jestem w stanie ich znaleźć, szukam rozwiązań.
Nie rozumiem ludzi, którzy narzekają, a nie robią nic by zmienić to na co narzekają. Gdybym wyszła za niewłaściwego człowieka, nie marnowałabym całego życia by z nim być. Jeśli moja praca mi nie odpowiada – szukam innej (na szczęście wykonuję piękny zawód i nie mam potrzeby go zmieniać).
Moja dobra koleżanka, która ma naprawdę wspaniałe relacje ze swoim mężem i oboje często są za ten fakt podziwiani, wielokrotnie ma do czynienia z takim komentarzem: „Ty to masz szczęście, bo trafił ci się dobry mąż”. Uwielbiam to w jaki sposób na takie komentarze odpowiada:
„Nikt mi się nie TRAFIŁ, sama sobie takiego WYBRAŁAM!” No właśnie! Bo SZCZĘŚCIE, to kwestia WYBORU… 😉