Minorka? A gdzie to jest?
To najczęściej słyszałam pytana o moje plany wakacyjne. Faktycznie, sama nazwa wyspy nie budzi raczej skojarzeń z jej siostrami, Majorką i Ibizą. Jednak skojarzenie jej z archipelagiem Balearów wymaga jedynie szkolnej wiedzy z geografii, dlatego powszechna niewiedza o istnieniu tej wyspy może zaskakiwać. Tak czy inaczej, działa to na korzyść wyspy – im mniej ludzi o nią pyta, tym dla Minorki lepiej. To prawdziwa perełka na Morzu Śródziemnym, wyspa, z której Hiszpanie moga być naprawdę dumni. Jest czysta, spokojna, przyjazna, otoczona turkusowymi czystymi wodami, wyspa 120 plaż, z których każda jest inna i każda zachwyca. Do tego wyjątkowa roślinność, czyste powietrze (większośc wyspy stanowi rezerwat biosfery), ograniczona liczba mieszkańców i turystów, co sprawia, że nawet przemierzając minorkańską główną drogą nr 1, prowadzącą z obecnej stolicy Mahon na wschodzie do historycznej stolicy Ciutadella na zachodzie (to około 45 km), rzadko mijamy inne pojazdy! To jest po prostu miejscami bezludna wyspa i zachwyca już od momentu wyjścia z lotniska. I tylko prawdziwi miłośnicy tłumnych kurortów, niecierpiący ciszy i spokoju, nie docenią jej uroku. Niestety, wśród nich jest też mój starszy synek, który swojego zachwytu wyspą nie okazał do dziś, choć wciąż podejrzewam, że przekornie się ze mną droczy i za rok będzie chciał tu wrócić 😉
Ale zacznijmy od naszej „bazy”, czyli miejscowości Arenal d’en Castell
- To nie przypadek, że właśnie tutaj trafiliśmy. Tradycyjnie już nasze wakacje planowałam długo i dokładnie. Mój mąż i dzieciaki mieli konkretne wymagania co do miejsca na swój letni wypoczynek. Miało być przy samej plaży, plaża miała być ładna, piaszczysta i bezpieczna, w pobliżu musiał znajdować się supermarket i restauracje, a dom, który wynajmowaliśmy musiał posiadać trzy osobne sypialnie, dostęp do wi-fi, kuchnię, oraz basen! Brzmi jak kaprysy bogaczy, którzy wybierają się przynajmniej na Seszele i mają do dyspozycji portfle wypchane dolarami, jak w piosence. Nic bardziej mylnego – to wszystko znaleźć na Minorce wcale nie było trudno i to za pieniądze jak nad polskim morzem. Zanim jednak dokonałam wyboru, przejrzałam dziesiatki stron podróżniczych, blogów, forów internetowych, minorkańskie profile facebookowe, radziłam się innych podróżujących rodziców na grupie zamkniętej, przegladnęłam chyba wszystkie strony pośredniczące w wynajmie mieszkań i domów wakacyjnych. Wybór padł na Las Belissas w Arenal d’en Castell. Opisywać nie będę, zdjęcia mówią same za siebie. Samo lokum być może nie było tak komfortowe i eleganckie jak nasz dom w greckiej Artemidzie rok temu, to raczej tradycyjny dom z nieco staroświeckim wystrojem, ale przy tej lokalizacji był naprawdę idealnym miejscem dla naszej 5-osobowej rodzinki 🙂
Poniżej wrzuciłam zdjęcia domu, okolicy i samej plaży w Arenal d’en Castell
Plaże
Plaże są niewątpliwie główną wizytówką Minorki. Nam udało się zobaczyć zaledwie 7 z 70 głównych, oraz 120-tu wszystkich otaczajacych tą małą wyspę. Ja pokażę tutaj tylko te, które zwiedziliśmy, ale warto poszukać w internecie zdjęć z pozostałych plaż. To główny powód, dla którego chcę tu wrócić – muszę zobaczyć rajską pustą Macarelettę, oraz piękną Pregondę i złotą Cavallerię. Niestety, plaże, przy których powstały parkingi i drogi dojazdowe są chętniej odwiedzane przez turystów, natomiast te najpiękniejsze i puste po prostu wymagają dotarcia do nich pieszo. A z moją rodzinką dwukilometrowy spacer w upale to rzecz nie do zrobienia… „Załatwimy” te plaże następnym razem. A te, które odwiedziliśmy i tak urzekły mnie swoim urokiem 🙂 Zaskakujące, że te uznawane za najpiękniejsze na Minorce, mogą poszczycić się drobnym żółtawym piaskiem, takim jak nad naszym polskim Bałtykiem, co utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że polskie wybrzeże jest naprawdę piękne! Różnica jest tylko w temperaturze i przejrzystości wody, oraz niestety, w czystości plaż… Tutejsze mogą poszczycić się odznaką Błękitnej Flagi, bo są bezpieczne, czyste i przyjazne rodzinom z dziećmi.
Miejsca historyczne i rezerwaty przyrody
Minorka słynie z Tauli, starożytnych budowli kamiennych z II tysiąclecia p.n.e. Jest ich na wyspie sporo, my jednak nie zobaczyliśmy żadnego. Oczywiście powodem było marudzenie dzieciaków. Udało nam się za to zwiedzić Cap de Favaritx, czyli latarnię morską stojącą na skalistym klifie, do której prowadzi 1,8-kilometrowa trasa przez teren parku narodowego. Odwiedziliśmy też Ciutadellę, czyli historyczną stolicę Minorki, która gdyby nie liczne palmy, mogłaby klimatem być przyrównana do naszego pięknego Krakowa, choć jest od niego dużo mniejsza.
Miasta i wioski
Minorka do dwa głowne miasta i jednocześnie dwie stolice: obecna, Mahon, oraz dawna – Ciutadella. Mahon zwiedziliśmy tylko przejazdem, z samochodu, oraz jadąc z lotniska i na lotnisko w drodze powrotnej. Miasto jest bardzo ładne, czyste i zadbane, ozdobione palmami i niewysoką zabudową (władze Minorki dopuszczają budowle nie wyższe niż na 3 piętra). Obserwowane z oddali przyciąga wzrok zabudową o zabarwieniu koloru pomarańczy, wygląda jak dawny gród. Z opowiadań innych turystów wiemy, że Mahon (lub Mao) jest najpiękniejsze nocą. Nie mieliśmy jednak okazji tego sprawdzić, być może następnym razem…
Poza Ciutadellą, o której już pisałam wyżej, zawitaliśmy też do miasta Alaior, ponieważ w naszym hotelu dowiedzieliśmy się, że zrobimy tam najtańsze zakupy. Faktycznie, zapełniliśmy wózek jedzeniem, zapłaciliśmy równowartość ok. 200zł, co w Hiszpanii faktycznie można nazwać tanimi zakupami. Przejeżdżaliśmy również przez spokojne miasteczko Es Mercadal, oraz słynące z białych domków na wzgórzach Ferreries. Urocze małe miasteczka. Zawitaliśmy też do chyba najbardziej ekskluzywnej części Minorki, czyli do Fornells. To również spokojne miasteczko z białą zabudowną na wzgórzach i pięknym portem pełnym prywatnych łodzi. Nie zostaliśmy tu jednak zbyt długo, gdyż miejsce od wjazdu zapraszało do wydania dużych pieniędzy, a na to nie byliśmy gotowi. Tu również chciałabym wpaść jeszcze na dłużej, bo coś mnie przyciąga do tego miasteczka. Muszę tylko napełnić przed przyjazdem skarbonkę… ;-(
Właściwie godzina wystarczyłaby na niezbyt wnikliwe zwiedzenie każdego z wymienionych miast, my byliśmy jednak bardziej skupieni na plażach, więc mamy kolejny powód by tu wrócić!
Ludzie
Minorkańczycy są, tak jak Grecy, uprzejmi, pomocni i dobrze mówią po angielsku. Nie mają wyjścia ze względu na swoja historię (wyspa przez wiele lat była brytyjską kolonią), oraz turystów, którzy przybywają tu głównie z Wielkiej Brytanii. Poza Brytyjczykami, spotykaliśmy też głównie Hiszpanów, którzy chętnie uciekają tu na urlop, oraz Niemców (mają bezpośrednie tanie połączenia lotnicze z wyspami Balearów), Słowaków i Czechów. Polaków przylatuje bardzo niewielu… Wszystkich razem na wyspie przebywa nie więcej niz 145 tysięcy, z czego 75 tysięcy stanowią stali mieszkańcy.
Smaki Minorki
Wyspa słynie z majonezu, który powstał właśnie tutaj, a swoja nazwę otrzymał od miasta Mahon (po katalońsku Mao), pysznych dojrzewających serów, ginu i zupy z homara. My zachowaliśmy sie jak typowi Janusze z Polski – zamiast poznać tutejszą kuchnię, poza serem, nie mieliśmy ochoty próbować tych przysmaków, a i gotówki na te przyjemności trzeba wydać dość sporo, skupialismy się więc raczej na tradycyjnych, nieco tańszych znanych hiszpańskich specjałach. Z lokalnych produktów woleliśmy piwo (to raczej Marcin), Sangrię, a poza tym podjadaliśmy na okrągło podsuszane katalońskie kiełbasy Fuet, jedliśmy hiszpańskie chorizo, w restauracji zajadaliśmy się paellą i zupą rybną, oraz tradycyjnym minorkańskim pieczonym bakłażanem, czy gaspacho. Dzieciaki upierały się przy nuggetsach, pizzy, frytkach, hot-dogach, hamburgerach i spaghetti, na co nie narzekaliśmy, bo te z kolei zwykle były niedrogie. Jedzenie faktyczne zawsze było pyszne, rozczarował mnie jedynie hiszpański omlet. Ceny w restauracjach były niższe w porównaniu do greckich, wydaje mi się, że w supermarketach również.
Co jeszcze warto wiedzieć:
Minorkę najlepiej zwiedza sie samochodem, nigdy nie brakuje miejsc parkingowych, parkingi są darmowe, ceny paliwa są umiarkowane, a wynajęcie auta jest proste i zwykle nie wymaga od nas poręczenia w postaci karty kredytowej. O ile oczywiscie decydujemy się wynająć auto dopiero na miejscu. Dużo bardziej opłacalne jest jednak wynajęcie samochodu z dużym wyprzedzeniem na cały tydzień. Ja zrobiłam duży błąd, bo nie zadbałam o samochód, przez co na miejscu mocno przepłaciliśmy. Jeśli wynajmujecie auto z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, możecie je znaleźć już w canie 7 euro/dobę. Ja zapłaciłam już 66 euro za wynajem maleńkiego Fiata Panda na zaledwie dwa dni! Ale uczę się na błędach, za rok wynajmę samochód od razu po zakupie biletów lotniczych 😉
Jeśli nie chcecie wynajmować auta, można też Minorkę zwiedzać autobusem. Połącznia są wygodne, autobusy nowe i klimatyzowane, z Mahon odjeżdżają do każej wioski i miasteczka i to dość często. Tylko z lotniska wymagana jest przesiadka, bo autobus z terminalu zawiezie was tylko na dworzec główny, a stamtąd dopiero dojedziecie do wybranej destynacji. Dworzec jest bardzo dobrze oznakowany, ludzie pomocni, więc raczej nikt się nie zgubi. Cena biletu w jedną stronę to ok. 2,5 euro, więc w przeliczeniu na naszą 5-osobową rodzinę, bardziej opłaca się jednak wynająć samochów.
Można też Minorkę zwiedzać pieszo, lub rowerem. Dzięki dwóm głównym szlakom: jeden biegnie linią wybrzeża, drugi to trasa w głębi wyspy. Gdzie się jednak nie ruszycie, wszędzie przywitają Was zapierające dech widoki!
A my zwiedzaliśmy Minorkę takim maleńskim „Pandziakiem” 😉 Na szczęście wzniesienia na wyspie choć liczne, są niezbyt wysokie…
Na koniec niespodzianka – Minorka to raj dla miłośników opalania topless!
Hiszpania rządzi sie swoimi prawami – tutaj opalasz sie jak chcesz, nikt nie zwraca na to szczególnej uwagi. Można powiedzieć, że tutejsze plaże to raj dla facetów, chociaż nie zauważyłam żeby i oni zwracali jakąś szczególna uwagę na nagie biusty plażowiczek. Dzieciaki też dość szybko się przyzwyczaiły, a nawet ja pod koniec tygodnia odważyłam się pójśc za przykładem sąsiadek i postanowiłam „wyrównać opaleniznę” na dekolcie.. 😉
All-inclusive, czy na własną rękę?
Podsumowując – czy warto było znów zaplanować wakacje „na własną rękę”? Zdecydowane TAAAAAK! Tygodniowe wycieczki na Minorkę all-inclusive z biurem podróży dla rodziny 2+3 jak nasza, to wydatek minimum 2,5 tys. zł/os jeśli nie macie zbyt dużych wymagań…
My za bilety lotnicze EasyJetem zapłaciliśmy łącznie 1600zł (+300zł dodatkowych opłat za miejsca), za 4-pokojowe mieszkanie przy plaży 4 tys. zł (choć były dostępne tańsze domy, nawet za 2,6 tys, tylko przy innych plażach, a ja uparłam się na tą konkretną), dodatkowo ponieśliśmy koszty parkingu na berlińskim lotnisku Tegel (tu poszło aż 500zł, ale to lotnisko jest wyjątkowo drogie, wszystkie inne przechowają wasz samochód przez tydzień za ok. 100zł), reszta to koszty utrzymania, które w zależności od waszych potrzeb, będą sie wahać od 2,5 do 4 tys. zł. Mowa oczywiście o cenach sezonowych. Jeśli zdecydujecie sie na podobny wypad w maju lub we wrześniu (we wrześniu temperatury są najbardziej znośne, bo morze jest cieplutkie, a w powietrzu wciąż od 22 do 25 stopni), a rezerwacje zrobicie z dużym wyprzedzeniem, koszty takiego wyjazdu będą dużo niższe. Najtaniej jednak na Minorkę polecieć w kwietniu, wtedy całe Baleary kuszą okazjami cenowymi!
Dodatkowy bonus w postaci ciszy i spokoju i nieograniczonej wolności wypoczynku to coś czego nie zamienię na żadne wczasy all-inclusive! Ale ja tak już mam, że nie znoszę dużych hoteli, dziesiątek towarzyszy przy śniadaniu, popularnych destynacji i utartych przez tłumy turystów szlaków.
Na koniec wrzucam jeszcze parę zdjęć z naszej rajskiej plaży i okolic Arenal d’en Castell. Odwiedźcie też nasze Insta, tam wśród wyróżnionych relacji znajdziecie też filmiki z Minorki 🙂